Dziejąca się w Wenecji niezwykła opowieść, pełna grozy i tajemnicy, utrzymana w duchu literatury masońskiej i osiemnastowiecznych traktatów symbolicznych.
"Hipnotyzer" Larsa Keplera to doskonała powieść psychologiczna, trzymająca czytelnika w atmosferze ciągłego niepokoju. Pewnej grudniowej nocy psychiatrę Erika Marię Barka budzi telefon ze sztokholmskiego szpitala. Joona Linna, komisarz tamtejszego wydziału kryminalnego, prosi go o pilną pomoc. Ma pomóc leczyć nieprzytomnego chłopca, który doświadczył poważnego urazu. Joona ma nadzieję, że za pomocą hipnozy Erik będzie mógł skomunikować się z małym pacjentem. Umożliwi to policji przesłuchanie go, a być może dzięki jego zeznaniom uda się ustalić, kto brutalnie zamordował jego rodziców i młodszą siostrę. Czas w tej sprawie jest ich wrogiem, bo zaginęła starsza siostra chłopca. Trzeba ją odnaleźć zanim będzie za późno.
"Hipnotyzer" Larsa Keplera to doskonała powieść psychologiczna, trzymająca czytelnika w atmosferze ciągłego niepokoju. Pewnej grudniowej nocy psychiatrę Erika Marię Barka budzi telefon ze sztokholmskiego szpitala. Joona Linna, komisarz tamtejszego wydziału kryminalnego, prosi go o pilną pomoc. Ma pomóc leczyć nieprzytomnego chłopca, który doświadczył poważnego urazu. Joona ma nadzieję, że za pomocą hipnozy Erik będzie mógł skomunikować się z małym pacjentem. Umożliwi to policji przesłuchanie go, a być może dzięki jego zeznaniom uda się ustalić, kto brutalnie zamordował jego rodziców i młodszą siostrę. Czas w tej sprawie jest ich wrogiem, bo zaginęła starsza siostra chłopca. Trzeba ją odnaleźć zanim będzie za późno.
W młodości podróżował po Polsce z Markiem Hłaską, pisał wiersze i bił się na pięści. Potem studiował w łódzkiej szkole filmowej i siedział w więzieniu. Po wyjściu na wolność współtworzył Studio Filmowe „Tor”, gdzie współpracował z Krzysztofem Zanussim, Krzysztofem Kieślowskim, Stanisławem Różewiczem i wieloma innymi. Równocześnie realizował własne filmy i przez wiele lat zmagał się z bolesną chorobą. Gdy ta przeszkodziła mu w dalszej karierze, poświęcił się nauczaniu – wychował kilka pokoleń filmowców. W swoim „Alfabecie filmowym” Kazimierz Kutz napisał o nim: „Edward Żebrowski jest – jak Duch Święty – za potylicą niejednego, gdzie amortyzuje głupotę. Słowem, prawdziwy rebe”. Nazywano go także profesorem. I hipnotyzerem. Edward Żebrowski – wielki samotnik polskiego kina – już za życia stał się legendą, choć nigdy o to nie zabiegał.